wtorek, 14 lipca 2015

Londyn 2015

Hej! Sądzę, że długi wstęp o tym, dlaczego nie było mnie na blogu, dlaczego go zaniedbałam i tak dalej i daaaaalej.... Jest zbędny, bo dużo już ich tu było, co jest trochę smutne. Kilka miesięcy nieobecności sprawiło, że zupełnie nie wiem jak zacząć pisać, ale postaram się przejść do tematu i nie przedłużać.


3 lipca rozpoczęła się długa, 18 godzinna podróż do Londynu. Jechałam na obóz językowy, gdzie- jak się potem okazało- poznałam świetnych i sympatycznych ludzi. Dla osoby, która świata zwiedziła bardzo mało, (bo był to drugi wyjazd za granicę) było to naprawdę niesamowite przeżycie. Wszystko było inne: sklepy, ulice, ludzie... Wszystko. I ten moment kiedy wiesz, że musisz powiedzieć coś po angielsku- bezcenny. Ten strach, że nie zrozumiesz i nie poradzisz sobie, a potem takie zadowolenie i myśl "Wow, udało się!". Fajnie było zobaczyć innych ludzi, takich różniąc się od ciebie wszystkim: narodowością, kolorem skóry, przyzwyczajeniami. Jeśli chodzi o atmosferę w ośrodku i między ludźmi na obozie była naprawdę świetna. Pomimo codziennego jedzenia tostów na śniadanie i kolację, długich kolejek do prysznica i zmęczenia poprzednim dniem spędzonym na godzinnym chodzeniu po mieście- było super i powiem Wam, że te wymienione rzeczy nadawały jeszcze lepszego klimatu kolonii. W Londynie podobało mi się praktycznie wszystko. Był taki dzień, kiedy pojechaliśmy do Cambridge, nie wiem czemu, ale strasznie podobały mi się tam sklepy. Najbardziej chyba ten ze słodyczami :D W następnym poście pokażę co przywiozłam z Anglii. Podsumowując- zwiedziłam dużo muzeów, widziałam dużo różnych pięknie wykonanych zabytków, jeździłam metrem i pociągiem, chodziłam po Londynie, mówiłam po angielsku i tak dalej. Dużym plusem byli ludzie na obozie i dziewczyny z pokoju, do którego trafiłam z Weroniką. Nie zapomnę tych nocnych konwersacji, nagłych ataków płaczu i tego co tam się działo. Powiem tyle, że nudzić się nie nudziłam. Było z czego się śmiać :) Londyn wspominam bardzo dobrze i dobrze wspominać będę. Przypomniał mi się teraz uliczny występ magika, od którego wzięłam autograf. Pamiętam, że potrafił kilka zdań po polsku takich jak "Jak się masz?" czy "Ile to kosztuje?" i "Dzień dobry!". To też było fajne. Teraz wiem, że po tym wyjeździe wakacje 2015 będą naprawdę niezapomniane!



























Brak komentarzy :

Prześlij komentarz